Ci, którzy urodzili się i wychowali w czasach "analogowych" wiedzą, czym jest i jak wielki nacisk kładziono w tamtych czasach na magiczną wartość odstępu szumu od sygnału. Polepszanie formuł taśm magnetofonowych, pozbywanie się nieznośnej, "buczącej" elektroniki, systemy redukcji szumów typu Dolby i cała masa innego, drobnego ulepszania - wszystko w imię walki z szumem i uzyskania najlepszej dynamiki.
Wraz z pojawieniem się na rynku w latach 1982-1983 płyt kompaktowych rozpoczęła się nowa era: cyfrowego dźwięku. Po raz pierwszy konsumenci mieli w zasięgu technologię, umożliwiającą uzyskanie dynamiki, przekraczającej możliwości profesjonalnych, studyjnych magnetofonów szpulowych za kilkadziesiąt tysięcy dolarów! Była to - nie trzeba dodawać - prawdziwa rewolucja.
Rozwojowi technologicznemu nieustannie towarzyszył wyścig wytwórni muzycznych w walce o klientów. Wraz ze "współzawodnictwem" firm dość wcześnie (bowiem już w latach 60-tych) ukształtował się pewien mit wsród producentów i właścicieli wytwórni muzycznych. Ich zdaniem o "przebiciu" nagrania (w kategoriach "airplay", czyli np. lansowania poprzez radio) silnie decydowała jego głośność! "Starano" się więc, aby dane nagrania brzmiały możliwie jak najgłośniej.
Z uwagi na to, iż głośność nagrania płyty winylowej jest fizycznie ograniczona, sposobem na jej sztuczne zwiększenie (szczególnie singla na 45 obrotów) była silna kompresja - coś w stylu kompresji radiowej. Dziś, w czasach płyty kompaktowej, producenci mają do dyspozycji ponad 90dB zakresu dynamiki i zero szumu nośnika, czy szerokości rowków, o które trzeba się martwić. Lecz w jakim kierunku wykorzystują te możliwości? Obserwujemy powrót wojen głośności! Hasło "im głośniej, tym lepiej" zdominowało współczesne wytwórnie muzyczne.
Prześledźmy i przeanalizujmy dokładnie to zjawisko na konkretnych przykładach.
1983
Bryan Adams - Cuts Like A Knife (A&M CD-3288)
Plyta jest przykładem wczesnych technik masteringu płyt CD Audio. Niewątpliwie największymi zaletami formatu CD jest bardzo szeroki zakres dynamiki oraz brak szumów i pierwsza generacja płyt CD w pełni wykorzystywała te zalety.
Cyfrowy format płyt CD jest wewnętrznie ograniczony do maksymalnej, dozwolonej amplitudy, oznaczanej "0dB" lub "100%". W przeciwieństwie do nośników analogowych, limitu tego nie da się przekroczyć. Każda próba przesterowania, czyli przekroczenia tego poziomu kończy się deformacją fali dźwiękowej (sinusoida jest z góry i z dólu "przycięta", ograniczona do maksymalnego, dozwolonego poziomu). Wczesne płyty CD masterowano z pełnym szacunkiem do tego poziomu granicznego (0dB), unikając zjawiska przycinania (ang. clipping).
Album Bryana Adamsa masterowano ze sporą ilością "przestrzeni" - najwyższy poziom amplitudy na całej płycie wynosi -2.52dB (74.8%) i występuje tylko raz - na ścieżce numer 9, której wykres przestawiono poniżej (kanał lewy na górze, prawy na dole):
Naturalnie pik (pozycja 2:16 w utworze) jest daleki od bycia przesterowanym i tak naprawdę zwiększenie głośności całej płyty o 2.5dB nie spowoduje żadnego, nawet najmniejszego uszczerbku na jakości dźwięku. Ten pojedynczy pik znalazłby się tuż pod poziomem 100%! Możnaby to zobrazować na przykładzie kierowcy: drobna osoba, siedząca w samochodzie, podwyższa sobie fotel, na którym siedzi. Siedzi teraz nieco wyżej, ale głowa nadal nie dotyka dachu samochodu - to jest właśnie ta "przestrzeń".
1988
Willie Nelson - What A Wonderful World (Columbia CK 44331)
Płyta jest przykładem wzorowego masteringu. Na płycie jest jeden, jedyny pik, który uderza w poziom 0dB (100%), lecz nie jest przycięty! Oto wykres ścieżki nr. 6 wraz z pikiem, znajdującym się zaraz na samym początku:
A oto duże powiększenie wykresu, zawierającego pik - dowód na to, że nie został obcięty:
Mastering płyty jest wyrazistym przykładem najbardziej konserwatywnej formy masteringu płyt CD, gdzie pojedynczy dla całej płyty pik osiąga najwyższy dopuszczalny poziom amplitudy dźwięku, a cała reszta zawartości znajduje się poniżej. Niestety, jak się okaże później, wraz z upływem lat i wzrostu popularności płyt CD, takie podejście do materiału muzycznego stało się coraz rzadziej spotykane!
1987
George Michael - Faith (Columbia CK 40867)
Cofamy się o rok, by wziąść na tapetę muzykę bardziej współczesną. Na tej płycie większość ścieżek zawiera wiele pików, "uderzających" w poziom 100%, lecz ciągle nie są obcięte. Oto wykres utworu "Faith":
No i mamy wiele występowań, w których poziom 0dB jest osiągnięty. Lecz czy wykres fali jest w tych punktach przycięty? Dokładne przyjrzenie się wszystkim z nich i można dojść do wniosku, że nie jest. Na dowód kilka z takich wystąpień i pełnego zachowania wykresu fali dzwiękowej:
Dla przeciętnego słuchacza będzie to prawdopodobnie idealny kompromis pomiędzy nieskazitelnością oryginalnej formy, jakości dzwięku i chęci uzyskania nieco większej głośności w trakcie odtwarzania. Większość płyt CD z późnych lat 1980-tych zachowywały taki kompromis. Lecz z początkiem lat 1990-tych sprawy zaczęły ulegać zmianie - na gorsze.
1991
Amy Grant - Heart In Motion (A&M 75021 5321 2)
Jak to zwykle bywa w świecie show biznesu i dużej konkurencji, to musiało się zmienić i ktoś musiał wykonać ten pierwszy krok. Kto był pierwszy - tego nie wiadomo, lecz niedobry trend, zmierzający w stronę degradacji jakości płyt CD, już się zaczął. W tym szczególnym przypadku ścieżki z płyty nietylko wielokrotnie "biją" w maksymalny, dozwolony poziom 0dB, lecz część z nich jest "obcięta", a więc ewidentnie przesterowana (fala spłaszczona, ucięta z góry lub z dołu, ponieważ nie "mieściła" się w dozwolonym przedziale wartości). Ewidentnie widać to na przykładzie ścieżki nr. 3:
A tutaj ilustracja zjawiska, o którym mowa:
W tym przypadku siedem próbek (czyli chwil, w których uchwycono i zarejestrowano dzwięk) pod rząd formuje płaską linię - efekt zderzenia z "murem" dopuszczalnego poziomu głośności dźwięku. Idealnie pozioma linia, podobna do tej, nigdy nie zdarza się w nagraniu, chyba że jest efektem celowej operacji ścinania (ang. clipping). Efektem takiego "spłaszczenia" jest bardzo nienaturalna, prostokątna fala dźwiękowa, która podczas odtwarzania daje bardzo nieprzyjemny i chropawy dźwięk. Płyta CD to 44100 próbek dźwięku na sekundę. W tym przypadku siedem próbek tworzy prostokątną falę dźwiękowa, czyli jakieś 7/44100 sekundy. To zdecydowanie zbyt krótko, żeby usłyszeć zniekształcenie, lecz jeśli zwiększymy ilość takich obcięć w każdej sekundzie dźwięku, to wynik będzie już bardziej słyszalny - jest to tzw. clipping distortion, czyli bardzo nieprzyjemne zniekształcenia, spowodowane obcinaniem sinusoid fali dźwiękowej.
1995
The Rembrandts - L.P. (EastWest/Atlantic 61752-2)
Czy zerknęliście kiedykolwiek na wykres piosenki z serialu "Przyjaciele"? Ciekawy nie?
Aczkolwiek ścieżka maksymalny poziom amplitudy wynosi 96.2% - co jest poniżej limitu i teoretycznie nie powinno zawierać "obciętych" sampli - to po bliższym przyjrzeniu się wykresowi zauważymy, że wiele sampli pod rząd jest obciętych, tak jak w tym przypadku:
Smutne w tym wszystkim jest to, że po takiej operacji "przycięcia" wykresu sygnału oryginalna postać i jakość materiału ginie bezpowrotnie. Mimo, iż są algorytmy i urządzenia, pozwalające na rekonstrukcję "zaginionych" sampli (dorysowywanie zaokrągleń w "spłaszczonych" miejscach), to jednak nie są na tyle dokładne, aby odtworzyć oryginalną postać dzwięku. Możemy zaledwie mówić o "artystycznej" rekonstrukcji sygnału. I właśnie z tego powodu, w przypadku gdy użyto zbyt agresywnego clippingu, wytwórnia niszczy część muzyki! A jeżeli myślicie, że już jest bardzo źle, to czytajcie dalej...
1999
Ricky Martin (C2/Columbia CK 69891)
Po tym, co zostało napisane, chyba nie trzeba tłumaczyć, co widać poniżej. Co więcej, pomoże to zrozumieć, dlaczego piosenka "Livin' La Vida Loca" tak męczy uszy już po kilku chwilach słuchania!
W przybliżeniu doskonale widać dokonane zniszczenie:
Mit radiowej głośności
Z powyższych informacji wynika, że przez te wszystkie lata płyty CD stawały się coraz głośniejsze. Czy z tego wynika również, że w stacjach radiowych grały coraz głośniej?
Nie! Stacje radiowe używają procesorów dźwięku, które wyrównują poziom głośności nagrań. Nagrania ciche są zgłaśniane, zaś głośne wyciszane. Lecz w przypadku zbyt głośnych nagrań procesor dźwięku musi cały czas tłumić dźwięk.
A zwykły słuchacz?
Podobny efekt można uzyskać w domu za pomocą... regulatora głośności! Chcesz słuchać swojej muzyki głośno? Podkręcasz głośność. I możesz słuchać głośniej, z zachowaniem pełnej dynamiki i jakości materiału muzycznego. I nawet Bryan Adams z 1983 roku może grać głośniej, niż fatalnie zmasterowana płytka Ricky'ego Martina - wybór należy do Ciebie. Lecz co gdy wszystkie płyty CD są nagrywane GŁOŚNO? Wtedy wyboru już nie ma - nie można wybierać pomiędzy "ciszej" a "głośniej".
Wytwórnie muzyczne nie tylko nanoszą na płyty CD zniekształcony, pozbawiony dynamiki materiał muzyczny, każąc sobie za to płacić grube pieniądze, lecz również chcą wymusić słuchanie płyt w określony sposób. Czy naprawdę tego chcemy?
Opracowanie: Torris, na podstawie tekstów Mike'a Richtera i George'a Grahama.