Serwis Tech-Critic przeprowadził na własną rękę eksperyment, który miał wykazać, że wszystkie informacje o plikach (adresy IP uczestniczące w transmisji, nazwy i opisy materiałów) wymienianych pomiędzy użytkownikami w sieci KaZaA są monitorowane przez odpowiednie służby. Przy pomocy KaZaA Lite jeden z redaktorów ściągnął film, by po kilku dniach dostać od zaprzyjaźnionego pracownika u swojego operatora internetowego list, który ISP otrzymał od Universal City Studios Productions LLLP. Był w nim cały zapis testowej sesji KaZaA wraz z sugestią podjęcia odpowiednich kroków. Wnioski z doświadczenia (trudno przypuszczać, że tak poważny serwis uciekłby się do mitomanii i opublikował zmyśloną historyjkę) są szokujące, choć przyznać trzeba że niezbyt zaskakujące - stanowią jedynie kolejny dowód na to, czego i tak wszyscy się domyślają. Wytłumaczenia są bowiem tylko dwa - albo operator sieci KaZaA sam przekazuje szczegółowe informacje o przypadkach naruszania w jego systemie praw autorskich, albo organizacje typu UCSP stosują prowokację w postaci oferowania na szybkich serwerach w różnych sieciach P2P poszukiwanych materiałów tylko po to, by zbierać informacje o nieświadomych użytkownikach ciągnących do mp3jek i avików niczym Kubuś Puchatek do swojej baryłki miodu... [źródło: Tech-Critic