powroty gwiazd c.d.: Kate Bush + Fugees...

niestety, w obu tych przypadkach nie jestem specjalnie obiektywny, więc moje zachwyty mogą się okazać nieco przepocone.

Kate Bush - King of the Mountain
Kasik jak zwykle zaczyna od szumu wiatru, rozkołysanych w tańcu dźwięków i chyba wraca do pierwszych, nieco ostrzejszych płyt. więcej tu niż się spodziwałem krótko ciętych gitarowych "brzdęków", ale też i piosenka jest zaaranżowana jakoś tak minimalistycznie jak na nią, otwarta głównie pod jej głos, przy którym jak zawsze rozkwita mi się serce. przy pierwszym odsłuchu wydała się takim szarym wróbelkiem, ale później wleciała do głowy i podrażniła chyba wszystkie możliwe dzwoneczki

The Fugees - Take It Easy
oj, naczekałem sie na "fjudżisów", ale warto było. nowa piosenka daje to co najlepiej mi się z nimi kojarzy, czyli równiutko pleciony czarny warkocz, przeplatany czerwoną wstążką refrenu. no i nadzieję, że znowu będzie mnóstwo pomysłów na pogonienie do nieba spasionej do obrzydliwości popowej odmiany hip-hopu.

----------------
obie piosenki dostępne dla mafiozów...

A czy w powrocie Fugees można liczyć na obecność pięknej i utalentowanej Lauryn Hill????