Witejcie !
Nie wiadomo do końca czy coś jeszcze pojawi się w tym zaraźliwym wątku
Pomyślałem sobie że dorzucę trochę wieści z frontu. Miłej lektury.
A nazwa jego… A – H1N1
Jest postęp w sprawie grypy. Nie mamy już świńskiej grypy. Jest grypa A-H1N1. Międzynarodowa społeczność bardziej światłych lekarzy i naukowców orzekła, że teraz wirus przechodzi z człowieka na człowieka, a nie ze świni na człowieka. Dlatego nie można dalej nazywać grypy świńską, bo świńską przestała ona być, przynajmniej częściowo. A stała się bardziej człowiecza, bo teraz człowiek ją roznosi po świecie, a świnie nie, bo nie podróżują. Okazało się również, że wirus nie jest taki straszny, jak się zrazu wydawało. Czyli że grypę można w miarę łatwo leczyć. Tak trzymać klasyczna medycyno!!!
Postęp w sprawie grypy… postępuje
Jest kolejny postęp w sprawie grypy, która może stać się pandemią, ale nie musi, bo nad wszystkim czuwa międzynarodowa i nasza, krajowa, wspaniała służba zdrowia. Po nazwaniu jej, A-H1N1, przyszła refleksja, czy ta nazwa jest właściwa. Na razie w mediach króluje nazwa A-H1N1. Ale odzywają się głosy w różnych kręgach medyczno-naukowo-politycznych, żeby jakoś tak swojsko, regionalnie nazwać grypę. Zwłaszcza, że producenci wieprzowiny zaprotestowali, dlaczego „świńska grypa”? Władze Tajlandii, jednego z największych producentów wieprzowiny, w proteście, zaczęły oficjalnie używać nazwy „meksykańska grypa”. Podobne stanowisko zajął Izrael, bo tam się nie je świń i nie używa takich słów jak świnia, świński, świniowaty itd. Do debaty włączyła się Światowa Organizacja Zdrowia przy ONZ, która uznała, że najbardziej adekwatna będzie nazwa „grypa północnoamerykańska”. Nie ma to jak ONZ.
Czy bać się zarazków ?
Nie. Nie należy bać się zarazków. To że świat nauki panikuje, a przynajmniej niektórzy jego przedstawiciele, nie oznacza że i my (potencjalni pacjenci) powinniśmy tak się zachowywać. Świat nauki od lat próbuje nam wmówić, że mikroby (zarazki) są po to, aby dręczyć chorobami rodzaj ludzki. Tysiące laboratoriów na całym świecie za wszelką cenę chce udowodnić, że większość chorób to robota zarazków. Dlaczego tak postępują? Bo nauka i naukowcy widzą drzewa, a nie widzą lasu, widzą przód nie dostrzegając tyłu. Badają i analizują świat wybiórczo, wyrywkowo i nieudolnie, bo nie są w stanie lub nie chcą dostrzec całości. A poza tym rządzi tu komercja potężnego medibiznesu. Jeżeli udowodni się, że dany wirus wywołuje chorobę, to wystarczy opracować szczepionkę, przekonać niedouczonych polityków, że takie szczepienia powinny być obowiązkowe, a przynajmniej zalecane przez inspektora sanitarnego i… miliardy płyną. Potwierdzeniem tego, była hucpa związana z ptasią grypą z 2005 i 2006 roku. Wtedy to niesamowitą karierę zrobił lek na zwykłą grypę tamiflu. Po nagłośnieniu, że grozi nam pandemia, lek ten błyskawicznie zniknął z półek aptek, a 40 najbogatszych krajów ustawiło się w kolejce po tamiflu u producenta, którym był i jest koncern Roche. Polska również była wśród tych krajów i kazano jej czekać co najmniej 12 miesięcy, bo tyle było zamówień. Rozważano międzynarodową pomoc w produkcji, ale koncern Roche absolutnie nie chciał się podzielić recepturą z potencjalnymi „pomocnikami”. Firma Roche zobowiązała się wtedy, że w najbliższych miesiącach zwiększy 10-krotnie swoje moce przerobowe. I wszystko byłoby zrozumiałe, gdyby ten lek faktycznie chronił przed ptasią grypą. Po całej panice związanej z ptasią grypą okazało się, że gdyby wybuchła pandemia, to lek ten byłby całkowicie bezwartościowy
Pozdrawiam misio.