Dlaczego muzyka syntezatorowa jest "gorsza"?

Sluchajac spacesynth, italo disco czy tez wspolczesnych produkcji typu moj ostatni faworyt - NUN, zastanawiam sie dlaczego muzyka grana na syntezatorach jest uwazana za gorsza, niechetnie puszcza sie ja w mediach, krytycy wyrazaja sie negatywnie. Z czego to wynika? Czy da sie to zmienic?

Hmm, a kto powiedział że jest gorsza? To że media traktują ją po macoszemu? No cóż, takie prawo rynku medialnego, a komercja tu niestety robi swoje. Szczerze mówiąc, ktoś kto krytykuje muzykę "made by synth" nie ma specjalnie chyba zbyt dużego pojęcia o krytyce. Bo krytyk musi wiedzieć jak, dlaczego i po co. Jeśli tego nie potrafi, to jego krytykę można sobie za przeproszeniem... Fakt, że nie każdy "synth" jest idealny? Ale czy to powód do generalizowania? Nie sądzę i mam w tej kwestii zupełnie inne zdanie.
P.S.
Niech żyje Gilo.

Mnie osobiscie meczy pozniejsza muzyka Depeche Mode. Moze i fajna ale brak jej tego czegos co sprawia ze chetnie do niej bym wracal. Jestem ZDECYDOWANIE zwolennikiem prostoty i czystosci elektorniki w muzyce, a przy tym interesujacego spiewu,  tak jak to mialo miejsce we wczesnym DM, u Savagea czy tez w NUN

Zalezy jak wczesny DM - czy jeszcze z Vince'm czy juz bez.
Mnie osobiscie najbardziej podobaja sie klimaty typu "Master and Servant", "Question Of Time", "Never Let Me Down Again" czy "Strangelove" - czyli taki "sredni depesz".

....a może wynika to też z faktu, że "syntetyczni" wykonawcy raczej słabo wypadają na koncertach ? A wlasciwie syntezatorowe UTWORY , a nie wykonawcy...?

Ogladalem troche koncertow roznych grup i przygladalem sie dla porownania koncertom trup weselnych jak i wlasnie synthpopowcom ... Dzisiejsze syntezatory oferujac pelna automatyke a takze dzieki reklamom i akcjom marketingowym - w oczach przecietnego sluchacza sa postrzegane ze to one graja a nie muzyk - i po czesci tak jest co wlasnie widac na wspomnianych koncertach weselnych zespolow. Pelna automatyka rowniez dezorientuje i zniecheca widza do koncertu - jedna osoba naciskajac jeden klawisz badz odgrywajac tylko mniej skomplikowana solowa partie utworu, ktory aby na zywo odegrac wymagalby conajmniej kilku dodatkowych muzykow - to tylko petla na szyi - lepiej takiego koncertu nie robic - przynajmniej nie dla szerokiego grona - albo tak zrobic, aby widz koncertu widzial, ze artysta wlacza automat perkusyjny, po nim automat z basem/arpegiator, cos w nim grzebie, potem jedna reka tlo/stringi itd... i dopiero gra solowke... A to - jak sie pokazesz - ma wielki wplyw na przyszly odbior muzyki - wystarczy przyjrzec sie. jak niektorzy mistrzowie muzyki elektronicznej daja koncerty - kazdy szczegol, klimat jest wazny - czasem duzo daje granie czesci glownej nie na syntezatorze na stojaku, tylko takim "gitarowym" (naramiennym) - robiac przy tym ruchy jak gitarzysta... albo korzystac z niestandardowych instrumentow - patrz - Jarre - harfa laserowa, specjalnie wykonane podswietlane instrumenty klawiszowe, czy odgrzany przez niego w Oxygene 2 - stary rosyjski instrument radiowy z dwiema antenami - do ktorych zblizajac rece - ustalasz amplitude i czestotliwosc dzwieku...
Konkluzja - instrumenty klawiszowe - zwlaszcza te stacjonarne - same z siebie juz sie przejadly na koncertach i nie mozna tylko na nich bazowac - poza tym sa tak skonstruowane, ze nie widac czy muzyk faktycznie gra, a ludzie lubia patrzec na rece. To jest przyczyna wielu wypowiedzi w stylu "tez mi rewelacja - ja tez tak potrafie grac - tandeta" (oczywiscie delikwent wymieka jak mu podam klawisz i niech gra, ale czy kazdemu kolesiowi w Polsce i na swiecie mam dawac klawisz do reki zeby udowodnic swoje racje ???? - nie mam na to czasu) - niech muzycy to sobie wezma do serca...
Pozdrawiam