Sprawdź:
Zobacz:
Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek:

Depeche Mode - Violator 2006: poprawiając boga

 (Przeczytany 1104 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Gjon
Forumowicz
**

Pomocna dłoń: +0/-0
Offline Offline

Debiut: 2002/06/04
Wiadomości: 1040


« : 03-06-2006 00:06:40 »


oj, długo czekałem na tę płytkę. zbyt długo. dałem się nabrać emulowi na jego wersję w DTS'ie, ale tamto "coś" szumiało i otępiało - fake koszmarny. wreszcie mam, jest, drżące paluchy wkładają krażek do napędu...

włączam płytę, pierwsze 10 sekund i stop. coś jest nie tak - zbyt często słyszałem ten wstęp. uruchamiam odtwarzanie wersji w PCM'ach i jest pierwsza maleńka różnica - jeden z "dżingli" wskakuje z prawej na lewo. to pierwszy z takich "numerów" na tych reedycj. i to własnie dlatego uznaję je za nowe również pod względem muzycznej zawartości wydawnictwa.

potakuję myślom w głowie, tak, IMHO "Sweetest perfection", a potem jeszcze "Clean" to pierwsze zajawki w głowie Gore'a płyty "Songs Of Faith and Devotion". to samo napędzanie rytmu jak kolejnych kul śniegu, z których powstaje gigantyczny pomnik. to lekkie odloty w aranżacjach, świadomie rozłażące się melodie, biczami układane do hipnotycznego snu wokale stylizowane na gospelowe songi.

i wchodzi najbardziej znienawidzona przez mnie piosenka depeszów - Personal Jesus. słucham z zaciekawieniem, by odczytac ją na nowo, może jednak pokochać. dzisiaj kojarzy mi się z Johnem The Revelatorem z najnowszego albumu, bo i tematyka lekko "nazwiązująca", a już na pewno zabawa w rytm wymachiwanych z ambony słów. wiem, bez "Jezusa z portfela" Violator by nie istniał, ale kolejny raz stoję z boku i daję mu się zakończyć, lekko przymykając oczy, gdy pod koniec zaczyna wypływać na wierzch więcej transowej elektroniki.

"Pogwałcacza" pokochałem głównie za dwie piosenki - "Halo" to pierwsza z nich. syntetyczna kruszonka polana grubym lukrem słodziutkiej melodii i pokrojona równo cięzkim buciorem bitu. przyciskam mocno słuchawki do uszu, upajając się tym rwiącym bębenki uderzeniem i otępiającym nerwy twarzy refrenem. odlatuję po raz pierwszy...

i drżę, bo wiem co nadejdzie później. i dla niej też pokochałem tę płytę. dla tej nocy, która wkrótce zapdanie we mnie....
dźwięki układają się na muzykoskłonie ze wszystkich stron, słuch lekko się zagubia w ich lokalizacji, gwiazdy zaczynają krążyć, wirować, każdy kolejna ścieżka otumania zmysły . powieki bolą, bo mocniej i mocniej je zaciskam, by nocy było więcej. i śpiewu syren w oceanie mroku.
"There is a sound in the calm
Someone is coming to harm
I press my hands to my ears
It's easier here just to forget fear
[...]
Things looked even better
Than when they were open"
jezu, ta płyta mogłaby zaistniec tylko dla tego nagrania, a tu jeszcze czary z jej uprzestrzennieniem dają tak niepokojące całe ciało rezultaty. i tylko zawsze szkoda, że tak krótko...

chwila na reklamy - znaczy enjoy the coca-silence. tekst znam na pamięć, ręce w górę, można śpiewać i cieszyć się nim z tymi, którzy dzięki niemu pierwszy raz usłyszeli o tej formacji - i zostali już z nami. zresztą tutaj, teraz, "word are very unnecessary" Uśmiech

maciupki przerywniczek, coś istniejące tylko POMIĘDZY, wyróżniane często przez ortodoksów na tracklistach jako "crucifix" i... fju, fju - muszę ściszyć trochę muzykę, bo pierwsze uderzenie automatu w "Policy of truth" odbiera dech, a każde kolejne każe zwierzęco przymykać oczy. oj, jakoś wcześniej nie czułem piekielnych ciśnień tej perkusji, przekonany, że wszystko co najtwardsze w sferze rytmu dał "Never let me down again". spraw boże, bym kiedyś miał okazję przebudzenia świata tym nagraniem na rewelacyjnej jakości kolumnach głosnikowych, a nie tych moim słuchawkach-bidulach.

to było zawsze najbardziej niedoceniane przez mnie nagranie na tej płycie, aż zostałem z nim kiedys sam na sam zatopiony w wielką poduchę granatowych smutków. szczególnie płocha wówczas wyobraźnia ułożyła je w  proste i piekne obrazy, tak że nauczyłem się mu ufać i czasem z ustęknieniem do niego wracać. tutaj, w odrestaurowanej wersji pozwoliłem mu na nowo się opowiedzieć i usłyszałem, że znowu "Something so worthless/Serves a purpose/It makes me a happy man". a ja mu wierzę...

chwila na dziwolągi i od pierwszych taktów zdziwiony zacząłem słuchać tego, co kryło się za przeskakującymi sekundami odtwarzacza. nie znałem TAKIEGO "oczyszczenia". pierwszy raz w życiu usłyszałem, że pod spodem jest tyle ścieżek, że tyle w nim gęstej, gorącej krwi, przepychającej się żyłami do uderzającego mocno serca. bum, bum, bum - duszność, krople potu, głęboki oddech raz za razem. oczy jak spodki - naprawdę dałem się zaskoczyć mocy drzemiącej w tej ostatniej już tutaj piosence. ech, całkiem niezwykłe zakończenie obcowania z tym albumem. na pewno po to, by znów do niego wrócić. i znowu, i znowu....

ps. zupełnie z innej beczki - mielismy ankietę na najlepszy krążek DM w latach osiemdziesiatych, a wydaje mi się, że o wiele ciekawsze byłoby odnalezienie tego naszym zdaniem najsłabszego. co Wy na to ? ja stawiam na "Construction Time Again", która nie pasuje ani do tego co było przedtem, ani nie jest zbyt dobrym wprowadzeniem do tego co nastąpi później.


pps. tytuł posta żałośnie prowokujący, ale ten mój "bóg" jest z bardzo małej litery, więc kontekst bliższy Pięknu bardziej niż adresatowi znaku krzyża kreślonego na piersi.

ppps. dla mniej zorientowancyh - za powyższymi pierdołami kryhe się to wydawnictwo: http://remasters.depechemode.com/07_violator.html

Zapisane
Motyl-niezalogowany
Gość
« Odpowiedz #1 : 03-06-2006 00:06:16 »


Dzięki Gjon za fascynująca relację!
P.S. Jedziesz na koncert 9 czerwca ?

Zapisane
Gjon
Forumowicz
**

Pomocna dłoń: +0/-0
Offline Offline

Debiut: 2002/06/04
Wiadomości: 1040


« Odpowiedz #2 : 13-01-2007 00:01:20 »

a dzisiaj bóg przyszedł od mnie i powiedział: ty już wiesz gościu po co, szykuj sie, weź parasol, palto, coś na głowę - będzie się działo, a ja sie boję.
kiedys wierzyłem, że lepiej na Violatorze ci panowi nie zagrają - no bo jak można przeskoczyć coś absolutnie doskonałego. ale gore, ten blond kudłaty sierściuch kopnął boga w jaja i przeskoczył go najzwyklej. DM storzyli "Songs of Faith i Devotion".

gdy zobaczy się dokument, który umieszczono na tym remasterze, opowiadający o atmosferze w jakiej powstawał ten album, to zaczyna się rozumieć, dlaczego tu wszytsko tak boli i przeraża. zrozumiałem też wreszcie wildera, dlaczego uciekł z tego nawiedzonego domu i tym bardziej zaczałem szanować pozostałą trójkę, że doczekali do brzasku dnia. i choć wszystko co było po tej płycie imho przestało mieć smak, to obrazki pokazują, że nadal wierzą, że znajdą to coś, co wtedy utracili. i choc chyba przestali wierzyć w siebie, wierzą nadal w swoją muzykę - że może zbawić i udrowić.

pamiętam pierwszy kontakt z tym krążkiem - zawód na maksa. ja, zakochany w elektronicznych dźwiekach przekłuty zostałem drewnianym kołkiem, rozorany zgrzytającym schizującym jazgotem gitar i zwykłą perkusją obsługiwaną przez wildera, którą przecież podcierają swoja muzykę rockowi szmaciarze. ale jak zwykle im więcej cierpienia w sztuce, tym bardziej ona sugestywna i głebiej wchodząca w głowę. dzisiaj to mój absolutnie najlepszy album depeszów, a to co było wtedy porażką wydoroślało i określiło na długi czas moje czucie muzyki. teraz, gdy mogę kolejne tracki poznać w odświeżonej wersji, znowu padam na kolana przed gorem i potwierdzam - tak, to twoja najlepsza kompozycyjnie i aranżacyjnie płyta, nigdy przedtem ani jak na razie nigdy potem nie posklejałeś lepszych dźwieków i nie nadałeś im tak pięknych imion.
całe uwielbienie zaczęło się od In Your Room, któremu przedstawiła mnie znajoma, zakochana w tej płycie po uszy. a ja pokochałem od razu Condemnation, zaczarowałem się Judasem i Rush, reszta była kwestią krótkiego czasu. słucha się tego z zaciśniętymi pięściami, rozłożonymi szeroko ramionami, z dumnie podniesionym czołem, oczekując na rozszarpywanym wiatrem wzgórzu nadejścia ciemnych wypełnionych deszczem chmur. rytm budowany jest zawsze gdzieś blisko serca, dużo tu pietyzmu, chórów, uduchowienia, czegoś brudnego pełznącego za rozszalałym z bólu dźwiekiem. znaczy jest przecudownie.

http://remasters.depechemode.com/08_sofad.html
----------------------------

poznałem jeszcze w nowej wersji drugi i czwarty ich krążek. Some Great Reward, podobnie jak Construction Time Again - to jednak obecnie dosyć oddalone ode mnie płyty, zbyt poukładane, uczesane z przedziałkiem i ubrane w białego garniaka. straszna presa elektroniki i to podejrzane zbliżenie się do popowych popierdółek (wcale się dziwię Martinowi, że się wstydzi People Are People), którego na moje czucie nie zapowiadał dosyć dziecinny jeszcze, ale poszukujący A Broken Frame. na szczęście w historii zespołu pojawiła się wreszcie (mocno przez mnie oczekiwana w remasterze) najmniej chyba przeze mnie osłuchana Black Celebration. strasznie mi ją swego czasu obrzydził kumpel, ale to na niej imho zaczął Gore przemieniać się w artystę, a nie tylko wyrobnika synth-pop-hiciorów. na szczęście tutaj nowe ścieżki zawierają naprawdę sporo rzeczy, których wcześniej jakoś nie wyłapałem (bo i może ich tam nie było) i słucha się tego z wypiekami na twarzy.

http://remasters.depechemode.com/02_abrokenframe.html
http://remasters.depechemode.com/04_somegreatreward.html

Zapisane
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  
TOP80 na Facebooku
Porozmawiaj

TOP80 GG: 890


Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Power Play Tygodnia
Proponuje: Italomaniak71
Wykonawca: Papa Dance
Tytuł: W 40 Dni Dookoła Świata
Rok: 2023-06-09
Słuchaj Radia TOP80
Radio TOP80 - gra PiloNet
Valerie Dore - The Night (Remix)
0 (100) słuchaczy
Valerie Dore
Italy 1984
Poprzednio graliśmy...
Twoje ulubione...
Program Radia TOP80
22:00
ZOSTAŃ DJ-EM!
PiloNet
Zamów Piosenkę
Teraz i Ty możesz zagrać w radio!
Wpisz poniżej fragment tytułu/wykonawcy utworu, który chciałbyś zaprezentować innym:
System inteligentnie podpowie piosenki, nawet jeśli zrobisz literówki.
Wypróbuj, zobacz jak łatwo teraz znaleźć utwór co do którego nazwy i pisowni nie byłeś pewien.
Jeśli Ci się spodoba, podziel się wrażeniami z innymi i zaproś do wspólnej zabawy :)
Szafeta
Słuchacze najaktywniej zamawiający piosenki w ostatnim tygodniu:
Piatnica Dariusz (158 zam. +102 sł.)
Darek1967 (97 zam. +48 sł.)
Tarman (92 zam. +50 sł.)
Ralph73 (83 zam. +43 sł.)
Djjack (77 zam. +29 sł.)
Arsau6 (41 zam. +21 sł.)
Malutka 68 (32 zam. +12 sł.)
Mariano Italiano (29 zam. +22 sł.)
Body_73 (26 zam. +12 sł.)
Dmc (21 zam. +8 sł.)
Stalowy72 (19 zam. +12 sł.)
Aneta70 (14 zam. +7 sł.)
NetManiak (10 zam. +1 sł.)
mrmilkman (10 zam. +2 sł.)
Piotr71 (9 zam. +6 sł.)
Masterkovic (9 zam. +5 sł.)
Mario (8 zam. +0 sł.)
Nika (3 zam. +1 sł.)
Adamo 80 (3 zam. +1 sł.)
Darzeb (1 zam. +0 sł.)
Daro80 (1 zam. +0 sł.)
Wojteq (1 zam. +0 sł.)
Dziękujemy za współtworzenie repertuaru radia TOP80 Uśmiech