Zbieram się do tego opisu i zbieram a tu widzę na Klub80 Rafalo wszystko super opisał.Po prostu zrobię dubla opisu co Zrobił Rafał naszej wyprawy
Wystartowaliśmy w czwartek o godzinie 14, 7 października w składzie: DJ Koy, Robbi, Szelest, Rafalo. W ostatniej chwili ekipa nam się nieco skurczyła z 6 osób na 4, ale udało się ogarnąć pewne utrudnienia w mig.
Land Rover Koya sprawnie dowiózł nas do granicy polsko-litewskiej. Tam nastąpiła zmiana za kółkiem. Kilka kilometrów dalej na terenie Łotwy złapałem 2 mandaty za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym. Trzeba było zwolnić, bo kasa przygotowana na płyty dziwnie szybko się rozchodziła. Przy okazji zgubiliśmy tu tłumik. O dziwo... Land Rover dzielnie jechał dalej .
Na teren Estonii wtargnęliśmy koło północy a Talin został zdobyty o 2 w nocy naszego czasu, de facto tam było już po 3. Na drzemkę w hotelu Oru zostały nam tylko 4 godziny.
Rano szybkie śniadanie i już znów siedzimy w samochodzie, podążając w stronę portu, z którego kursują promy linii Tallink Silja z Talina do Helsinek.
Godzina 13 - dobijamy do Helsinek. Stąd już tylko 130 km autostradą do Vaaksy. Przepiękne miasto swoją drogą. Doskonałe zarządzanie ruchem - mimo remontów drogi w niektórych miejscach, nie ma mowy o korkach.
O 15 jesteśmy już na parkingu hotelu Tallukka. Chwilę po nas na parking wjeżdża Kimmo Parviainen z Clayem Pedrinim i Riccardo Campa na pokładzie.
Hotel sukcesywnie zaczyna zapełniać się ludźmi. Zadziwiające jak wielu ich znam, dzięki wynalazkowi zwanemu internetem. Jednak więzy przyjaźni zacieśniać można tylko w realu. Wkrótce na horyzoncie pojawia się silna ekipa z Grecji. Okazuje się, że siedzą tu już od czwartku. Pół godziny później pod hotel podjeżdża autobus, z którego wysiadają przedstawiciele Holandii oraz Tiziana i George.
Piątkowy wieczór powoli zaczyna nabierać kolorów oraz tempa. Wkrótce w niedużej, kameralnej sali spotka się przy ulubionej muzyce ponad 100 osób reprezentujących Finlandię, Szwecję, Rosję, Grecję, Holandię, Włochy i Niemcy. Za konsoletą przewinie się kilku DJów a sąsiadujący w tym samym hotelu bankiet pielęgniarek oraz reprezentantów fińskiej polityki i biznesu dołączy do nas na parkiecie i przy hotelowym barze, wymieniając się poglądami o tym, jaka muzyka królowała w Finlandii na parkietach w latach 80.
Zdjęcia, zdjęcia, zdjęcia, rozmowy, uściski, wspólne spacery do pokojów hotelowych i z powrotem, giełda płyt i gadżetów, płynące rzeką drinki, pulsujące bity italo disco i poczucie międzynarodowej wspólnoty, która zjechała się gdzieś na krańcu Skandynawii tylko po to, aby posłuchać wspólnie ulubionej muzyki. Jak zwykle na tego typu spotach, następuje pełna integracja między narodami, płciami, a relacje fan - artysta zastępują przyjaźń i nieskrępowane, wspólne rozmowy o tym, co można jeszcze zrobić, aby przedłużyć życie powstałego z popiołów italo disco, ale i nie tylko.
W sobotę w południe (bo wiadomo, że wcześniej nikt nie wstał) sound check. Trochę wygłupów a potem wspólna włosko-fińsko-polska wyprawa do Lahti. Skończyło się na lunchu w centrum handlowym. Nam udało się jeszcze obejrzeć skocznię narciarską.
Wieczorem od godziny 20 powtórka z rozrywki. Muzyka mechaniczna wraz z giełdą płytową a o godzinie 12 prezentacja Flashback Records przed prasą i telewizją oraz koncert 7 wykonawców połączony z odśpiewaniem "Happy birthday" dla Kimmo Salo na jego 40 urodziny, zaintonowanym przez Tizianę Rivale, a na koniec wspólnie odśpiewanym "Celebration".
Sporo emocji przepłynęło przez mój system nerwowy tego wieczoru, było na co popatrzeć, czego posłuchać i z kim pogadać.
Afterparty z miłymi Finami z riviery zakończyło się późną nocą...
Niedziela rano - śniadanie w towarzystwie nowo poznanych Kristiny i Tero, którzy odkryli italo disco stosunkowo niedawno, oraz starego wygi Freda Ventury, zaowocowało ciekawą wymianą poglądów oraz zaproszeniem na zwiedzanie Helsinek. Trzeba będzie skorzystać, bo ten kraj jest pełen świetnych ludzi.
Kilka chwil później pożegnania czas. Poklepywanie po plecach, uściski dłoni, ostatnie fotki... w tym grupowa z ekipą z Grecji. Zaraz odjeżdżamy, czeka nas długi powrót na stare śmieci. Jeszcze tylko ostatnie winyle wędrują do bagażnika...