Svadbos napisał:
> The Gift byl pierwszi solo-album Midge Ure´a , wokalysty grupy Ultravox [...].
zgodzę się z Antonem na pewno z jednym - Ure dał życie Ultravox i odchodząc je odebrał. Określił charakter tej formacji i dzięki temu wyrwali się na szczyty list przebojów. To co było przed nim, to imho totalne nieporozumienie - nie mogę żadnej z tych płyt dosłuchac do końca. To co było po nim - a w zasadzie czy cos jeszcze było ? ... Oczywiście ULTRAVOX to nie tylo Midge, ale on był był zapalnikiem i trzymał ogień w tej formacji. Na moje czucie - jak to zwykle bywa - nie mogą współistnieć ze sobą tak wyraźnie zarysowane postacie, o piekielnych ambicjach i własnych wizjach muzyki; to na poczatku daje wielkiego kopa, ale potem wypala i niszczy wszystko. GIFT udowadnia, że Midge ma w głowie mnóstwo fantastycznych pomysłów i potrafi SAM je na przedstawić. Nie zgodzę się z Kasią, że "upodobnienie" tej muzyki do produkcji UV to tylko chwyt marketingowy - za tymi żenującymi wąsikami krył się motor napędowy tej grupy i tutaj, bez ograniczeń członka wieoosobowej formacji, Midge pokazał, że może sam, choć nieco chaotycznie opowiedzieć kolejną historię na swój sposób.
> Wiekśośc nagrań an albumie korzysta z podejścia Ultravoxu do kombinowania poteźnych melodii i niezapomnialnych zaczepów z migotawymi, polo-odpiatymi wokalmi (pomóc Marka Kinga w kilku nagraniach jest bardzo przydatna i pokazuje, źe talent Kinga jest w Level 42 zgubiony.).
przepraszam Anton za czepianie się, ale prosze o podpowiedzi, co kryje się za tymi "zaczepami" i "migotawymi, polo-odpiatymi" wokalami - nie drwię, ale po prostu jestem baaaardzo ciekawy, a nie rozumiem
no i przede wszystkim za ciekawostke o Marku Kingu - ze mnie to prosty fan jest i nie tarzam się godzinami w informacjach o swoich ukochanych zespołach, żyjąc tylko muzyką, którą nam dali - stąd to zaskoczenie, że frontman Level 42 maczał w tym projekcie palce. na pewno jednak się NIE ZGODZĘ z Twoją teorią, iż talent Marka w L42 się jakoby to marnował. Robili razem rewelacyjne rzeczy, a dowodem na niezwykły związek Kinga ze swoim dzieckiem jest fakt, że wciąż próbuje go uratować, bezustannie koncertując z nowym, odświeżonym składem. Zreszta solowe albumy Marka pokazują, że tylko z L42 wychodzą mu pewne klimaty najlepiej.
Z tą wiedza odsłuchane teraz, po latach "The Chieftain" po prostu rozrywa swoim rytmem głowę - porywający kawałek muzyki !
inne spojrzenia na Ultravox:
http://www.najtvolk.art.pl/muzyka/prezentacje/ultravox/
http://www.krypta.whad.pl/html/artykuly_muzyczne/ultravox.htm (beksiński)