Ostatnio na forum roztrzasano problem pewnego utworu, ktorego poszukiwal niejaki yarecki. Chodzilo o Columbine, prawdziwa perelke melancholijnego rocka, piosenke nadajaca sie rowniez dzis do grania np. w radio. Niestety spoznilem sie z moim komentarzem do tematu (zostal zamkniety dla ew. nowych dopiskow), ale przynajmniej sobie poczytalem pewne opinie i oceny.
Peter Bardens (ur. 19 czerwca 1945 w Londynie; †22 stycznia 2002 r. Malibu, w Kalifornii), byl brytyjskim muzykiem rockowyw grajacym na instrumentach klawiszowych i piosenkarzem, ktory osiagnal najwieksze sukcesy z grupa
Camel.
Jednak jego muzyczne doswiadczenia zaczely sie sporo wczesniej. Wspolpracowal z takimi tuzami jak Michael „Mick“ John Kells Fleetwood (wspolzalozyciel
Fleetwood Mac), Peter Green, Rod Stewart czy Andy Gee. Tym, ktorzy nie kojarza tego ostatniego, wspomne iz byl jednym z prekursorow muzyki House :-)
Moja "przygoda" z Bardensem rozpoczela sie bodajze w 1968mym roku, kiedy po raz pierwszy odsluchiwalem wydana wlasnie w Polsce plyte zespolu The Love Affairs, ktorego czlonkiem wtedy byl wlasnie Bardens. Tym, ktorzy nie znaja rowniez grupy The Love Affairs (nie zdziwie sie, bo to dawne lata) polecam dosc sympatyczna przerobke utworu Everlasting Love w wykonaniu
Sandry. Tak przy okazji: ten evergreen mial wielu nasladowcow, poczatkowo wykonywali go The Marmalade, The Temptation i Four Tops (no...teraz sie zagalopowalem w tej wycieczce w przeszlosc...).
W 1972. Barden zalozyl wspolnie z Andy Latimerem grupe Camel, tworzac na przestrzeni lat wiele klasykow progresywnego rocka. Po odejsciu z Camela zajal sie nagrywaniem solowych albumow. W 1987 roku jego maxi-singiel "In Dreams" osiagnal sukces na miedzynarodowych listach przebojów.
Peter Bardens zmarl na raka pluc w styczniu 2002 roku. Jego grób znajduje w Kalifornii na Hollywood Forever Cemetery w Hollywood.
Moim skromnym zdaniem i kieujac sie wylacznie moim gustem: Columbine to przesliczny utwor. Ale oczywiscie kazdy ma prawo do wlasnego osadu, bowiem rozne sa przeciez gusta...