Zanetti na 200% wiedział i przewidział, że tak bedzie.
Wpiszcie sobie w google Savage twothousandnine. Dopiero gdzieś na szarym końcu znajdziecie link do oficjalnej strony przedsięwzięcia. Znacznie wyżej pozycjonują się linki do mp3.
Z jednej strony to ekstra promocja, z drugiej obnażenie smutnej rzeczywistości i "szacunku" jakim rzekomo wszyscu dażą tego artystę.
Roberto stwierdził podczas mojego spotkania z nim, że na sprzedaży płyt dziś już się nie zarabia pieniędzy. Odeszły czasy wysokonakładowych singli i dużych zysków z ich sprzedaży.
Dlatego wydawnictwo to należy traktować jako ukłon w stronę fanów. On pamięta o nich i ich uwielbia, to dla nich to wszystko. Natomiast kto jakim fanem Savage'a jest niech sam sobie odpowie.
Rafalo!
Najpierw jeszcze raz przeczytaj to, co sam napisałeś, a dopiero potem - odpowiedź misiaczka!A oto odpowiedź misiaczka:
Napisałeś, że Zanetti reklamując się m.in. na YouTube wiedział co robi i wszystko przewidział.
Napisałeś, że cośtam-przemyślał i cośtam-zaplanował i że to, co zrobił, to jego "ukłon" w kierunku fanów.
Napisałeś, że "Twothousandnine" nie powstało dla kasy, tylko niby po to, żeby zadowolić fanów.
Nawet jeśli Savage nie zainwestował w ten projekt ani pół centa:
- fanów się nie obraża
- nie obraża się przyszłych fanów, którzy twórczości Savage'a jeszcze nie znają
Jesli masz kontakt z Zanetti'm podpowiedz mu, żeby się zmobilizował i jednak zrobił ten album
solidnie i dla solidnej kasy, a nie dla starych fanów. Starzy fani i tak kupią nową płytkę Savage
(choćby do kolekcji).
Nie-fani przetrzepią zasoby internetowe raz, czy dwa razy, przesłuchają utworki i płytki nie kupią!
Kto kupuje coś, czego nawet sam autor nie szanuje?
misiaczek