nie zgadzam się, nie i po trzykroć nie ! to słabiutki krążek. wtórny i bardzo nierówny. w dodatku znowu przyszło mi zrolować kitę przez swoje zbyt rozentuzjazmowane wypowiedzi. zasłuchałem się w "Voices & Images", wyrwałem się do odsłuchu wszystkich płyt z dyskografii i poczułem w sobie siłę napisania "achów" i "ochów" na temat kolejnych ich produkcji. nie jest tak dobrze. pierwsza płyta jest Doskonałością, w następnych trzeba jednak zawsze trochę poszperać nim się polubi lub wyłowić kilka przysmaków i zapomnieć o reszcie.
nowy krążek drażni mnie przede wszystkim dlatego, że mocno eksponuje to, co starałem się wytrącić recenzentom z rąk - ale i ja muszę zawiesić wreszcie ostrzeżenie "uwaga! tutaj rżną z depeszów ile wlezie". ta płyta przeleciała mi przez głowę z dziesięć razy i zawsze zatrzymuje się myślami tylko przy dwóch utworach - "How do you feel" oraz znanym mi już dzięki Svadbosowi z ostatniego singla "Real thing". szczególnie pierwszy z nich przenosi nas prawie 20 lat wcześniej, gdy przebojowość osiągali nie zbyt oczywistymi, chwytliwymi dźwiękami z syntezatora, ale oddaniu muzyki naszym głowom do oswojenia i upiększenia. te niosące wielką flagę melodii głosy operowe i gospelowo/choralne wstawki otoczone prostym rytmem oraz łopoczącym tłem - utwór ten mocno się wyróżnia z reszty. "real thing" ma znów siłę hipnotyzowania mnie kołyszącym, uspokojającym klimatem. lubię też króciutki intrumental "Stream", zupełnie nośne The Perfect Key" oraz prościutki "Dreaming". a reszta ? jesli mi coś wpadło w ucho, to od razu słyszę w tym nowe produkcje gore'a i gahana (Dreaming, We are lovers, Pleasure Remains). "Sensor" mnie nie porwał, ale był soczystszym i bardziej pomysłowym krążkiem. cóż, teoria kumpla o tym, że powrót "syna marnotrawnego" z pierwszych dwóch krązków, czyli Olivera Kreyssinga wróży tylko dobre, na mój gust padła na pysk. podobno ma nawet gdzies tu śpiewać na trzech trackach - prawie na pewno jest to koszmarna kalka Gahana w "Confusion".
tematu sobie nie zamykam - nadal kolejne dni będa przebiegały pod znakiem karmelowego smaku...
ps. słyszałem Marcusa na żywo i już z pełnym przekonaniem mówię - ten gościu KOMPLETNIE nie ma głosu (słuch muzyczny owszem, bo nie fałszuje - i to podkreślam, ale zero emocji w tym jego wokalu). ostrzegam "napaleńców", chcących zobaczyć ich w Krakowie - to może być zimny prysznic na Wasze rozpalone bliskością gwiazdy marzenia