Przedstawiamy tłumaczenie wywiadu z legendarną grupą The Twins.
Oryginalna wersja językowa dostępna jest na oficjalnej stronie duetu: http://www.the-twins.de. Niestety oryginalne źródła nie podają, kto przeprodzał wywiad z Ronnem i Svenem.
Kiedy zaczęliście tworzyć muzykę jako "The Twins" i jak do tego doszło?
SVEN: Ja i Ronny znaliśmy się jeszcze z czasów szkolnych, kiedy graliśmy i tworzyliśmy w różnych zespołach. Po ukończeniu szkoły graliśmy razem, ale nie byliśmy zadowoleni z naszego brzmienia, nasza ówczesna muzyka nie była "na czasie", dlatego rozwiązaliśmy ten projekt. Pomyśleliśmy, że musimy wreszcie zacząć tworzyć muzykę, która nas zawsze poruszała. Na początku lat 80 ukształtował się nurt "New Romantic" - to było to, co nas zawsze fascynowało i co chcieliśmy robić! W new romantic bardzo ważne były instrumenty elektroniczne, syntezatory czy sequencery, więc je zdobyliśmy. W efekcie powstał duet "The Twins".
Skąd się wzięła nazwa "The Twins"?
RONNY: Naszym założeniem było, aby wszystko robić samodzielnie - samemu komponować, pisać teksty, grać na instrumentach, miksować i nagrywać w studio. W tamtych czasach taka koncepcja nie była popularna, więc myśleliśmy, że to będzie wyjątkowy przypadek. Potrzebowaliśmy zatem nazwy, która tę naszą samodzielność i wyjątkowość odpowiednio scharakteryzuje. Kiedyś przyszedłem z propozycją nazwy naszego zespołu - "The Twins", a Sven uznał ją za bardzo dobrą i odpowiednią dla nas.
Jakich muzycznych idoli mieliście w tamtych czasach?
SVEN: Gary Numan był właściwie tym, który nam się najbardziej podobał, bo miał własny, niepowtarzalny styl. Poza tym podobały nam się O.M.D., Ultravox, a także początkowy styl Depeche Mode.
Jak wtedy tworzyliście swoje utwory. Czy wasza praca wygląda dziś podobnie?
RONNY: Na początku naszej działalności komponowaliśmy swoje utwory razem, we dwójkę. Bardzo dużo eksperymentowaliśmy, gdyż sami jeszcze do końca nie wiedzieliśmy, w jakim iść kierunku. Podczas nagrywania drugiego longplaya każdy z nas miał już swoje własne małe studio, gdzie mógł eksperymentować i nagrywać swoje pomysły. Potem wspólnie nadawaliśmy wszystkiemu ostateczną formę. W zasadzie do dziś pracujemy tak samo.
Czy od początku Wasza muzyka odnosiła sukcesy?
SVEN: Numer "Desert Place" pojawił się w krótkiej wersji już na albumie "Passion Factory". Gdy zdecydowaliśmy się wydać go potem na maxi-singlu, utwór stał się prawdziwym dyskotekowym hitem. Sukces odnieśliśmy dzięki dyskotekom.
W jakim kraju mieliście największe powodzenie?
RONNY: Jakoś tak wyszło, że w przeciwieństwie do naszych albumów, single były utrzymane bardziej w klimacie "pop". Jednak ogólnie nasz styl był porównywany z "italo-disco", i to właśnie włoskie media jako pierwsze nas zauważyły. W ciągu 18 miesięcy mieliśmy we Włoszech utwory na listach przebojów! Wkrótce zdobyliśmy też popularność w rodzimych Niemczech, gdzie pierwszym dużym przebojem okazał się "Ballet Dancer". Potem przyszły inne kraje, gdzie zdobyliśmy popularność.
W tamtych czasach śpiewanie (przez niemieckich wykonawców) po angielsku było nietypowe, dlaczego nie śpiewaliście po niemiecku?
RONNY: Tak, wtedy istotnie panował trend "Neue Duetsche Welle" i wszyscy niemieccy wykonawcy śpiewali po niemiecku. My jednak chcieliśmy być popularni również poza granicami swego kraju. Uważaliśmy też, że angielskie teksty lepiej pasują do naszej muzyki.
Czy angielskie teksty pisaliście sami?
SVEN: Teksty do pierwszego albumu pisaliśmy całkowicie sami, choć niektóre najpierw po niemiecku. Następnie dawaliśmy je do przetłumaczenia na angielski. Przez przypadek poznalismy wtedy Tima Dowdall'a. Jego tłumaczenia od początku nam się spodobały i rozpoczęliśmy współpracę. Nasi fani w USA, Kanadzie i Anglii też są zdania, że to była dobra decyzja.
Jak wyglądały Wasze pierwsze koncerty na żywo? Czy występowaliście tylko we dwójkę ?
SVEN: Jako mały, 2-osobowy zespół nie byliśmy wtedy zbyt dobrze przygotowani do wystepów na żywo. Po sukcesie nagrania "Desert Place" pojawili się u nas od razu różni organizatorzy i właściciele dyskotek. Musieliśmy się na coś zdecydować. Na początku występowaliśmy tylko w małych klubach, więc wystarczało nas dwóch. Muzyka odtwarzana była z taśmy. Po jakimś czasie doszliśmy do wniosku, ze trudno jest robić dobry show tylko we dwójkę. Poza tym mieliśmy już dużo propozycji na prawdziwe, duże koncerty. Stworzyliśmy zespół z dwoma klawiszowcami, perkusistą, saksofonistą, i dwiema chórzystkami. Dopiero wtedy mogliśmy dawać porządne koncerty w odpowiedniej oprawie.
Czy występowaliście też w NRD?
SVEN: W połowie lat 80 odbywaliśmy tournee po państwach wschodniej Europy. Byliśmy na Węgrzech i w Związku Radzieckim. Na węgierskie koncerty przyjeżdżało dużo fanów z NRD. Nie staraliśmy się jednak jakoś specjalnie o występ w NRD, choć chętnie byśmy tam zagrali. Zawsze jednak było to utrudniane przez Służby Specjalne.
Dlaczego obecnie tak rzadko koncertujecie?
RONNY: Chętnie koncertowalibyśmy znacznie częściej, ale osoby należące do zespołu mają dużo innych zajęć. W najbliższych planach mamy jednak występy na żywo.
Pod koniec lat 80 prawie nic o Was nie było już słychać, dlaczego?
SVEN: W tym czasie grupa istniała blisko 10 lat. Wiele razem przeżyliśmy. Mieliśmy za sobą wzloty i upadki. Przyszedł czas, kiedy się po prostu "wypompowaliśmy"... Każdy z nas troszczył się wtedy o własne interesy, jak np. studio i produkcję innych wykonawców. Ten okres był dla nas również bardzo ważny.
Jak doszło do Waszego powrotu?
RONNY: Po 3 latach przerwy przyszło nam do głowy, aby "odkurzyć" stare kawałki. Nasza wytwórnia zafascynowała się tym pomysłem, zatem od razu zabraliśmy się do pracy. Po 4-ech miesiącach album "Classic remixed" był gotowy, a jego wielkie powodzenie nawet nas trochę zaskoczyło.
Czy zdobyliście dzięki temu młodszych fanów?
SVEN: Nagrywając "Classic Remixed", spodziewaliśmy się, że będzie on interesował tylko naszych starych fanów. Byliśmy bardzo zdziwieni, że nabywcami naszej płyty okazali się nie tylko starzy fani ale i młodzi ludzie należący do nowego pokolenia.
Czy kręciliście teledyski do swoich piosenek?
RONNY: Prawie do każdego singla nakręciliśmy teledysk. Jednak przez to, że kiedyś nie było zbyt wielu kanałów telewizyjnych, które nadawałyby muzykę - rzadko można było zobaczyć nasze klipy. Od niedawna mamy jednak w naszym fan-klubie kasetę video ze wszystkimi klipami oraz niektórymi koncertami.
W jakim kierunku będzie się rozwijała Wasza muzyka w przyszłości? Czy macie w planach zbliżyć sie do techno?
RONNY: Jako "The Twins" juz dawno wypracowaliśmy swój styl, choć w pewnym sensie aktualne trendy zawsze miały wpływ na nasze utwory. Pozostaniemy wierni swojemu stylowi, choć na pewno czasami da się zauważyć jakieś nowoczesne elementy w naszych nagraniach.
Wasze starsze płyty znów są dostępne na rynku muzycznym. Jak do tego doszło?
RONNY: To proste! Nacisk ze strony naszych fanów był coraz większy, więc zabiegaliśmy bardzo intensywnie, aby nasza wytwórnia płytowa wydała chociaż część starych albumów. Ze względu na konflikt interesów w BMG, reedycja tych płyt nie wchodziła w grę. Wzięliśmy wobec tego wszystko we własne ręce, oczywiście za zgodą wytwórni.
Które to albumy?
SVEN: Ponieważ kiedyś wszelkie wersje maxi singlowe ukazywały się tylko na winylach, pomyśleliśmy, że dobrym pomysłem byłoby wydanie ich na CD. Wtedy też wydaliśmy płytę "12 inch Classics" - album zawierający 12 naszych najlepszych maxi-singli. Na początku 1995r ukazały się ponadto reedycje CD naszych pierwszych czterech albumów.
Czy jeszcze jakieś maxi-single lub longplaye ukażą się w remiksach?
SVEN: Nie. Większość naszych fanów liczyła na reedycję wersji oryginalnych. Poza tym, nasze pierwsze dwie płyty "Passion Factory" i "Modern Lifestyle" nigdy nie wyszły na CD, dlatego też nasi fani bardzo chcieli mieć te dwa albumy w wersjach oryginalnych na CD.
Tłumaczenie: Adam, ADC Music World
Korekta: Motyl & Rafalo