Opowieści Grześka ciąg dalszy. Dowiedz się o dziejach najnowszych grupy Papa Dance, Ex Dance i Dock 44 od kulis. Oto druga część ekskluzywnego wywiadu, którego Grzegorz udzielił dla Top80.
R: Kiedy powróciłeś do nagrywania muzyki? Czy zaczęło się to od projektu Dock 44, czy jeszcze wcześniej coś robiłeś?
G: Pamiętam, że dla Jamroza z jego aranżacją zaśpiewałem "Panoramę Tatr", no ale to był taki epizod. Później była znowu długa przerwa. Do robienia muzyki wróciłem dopiero, kiedy spotkaliśmy się z Krzyśkiem i założyliśmy Dock 44.
R: Z Dock 44 związana jest ciekawa historia, bo znów ma to ścisły związek z Papa Dance, prawda?
G: Tak. Prawdopodobnie wcale Krzyśka bym nie spotkał, gdyby nie fakt, że jedna z polskich firm fonograficznych wpadła w 1998 roku na pomysł, żeby reaktywować zespół Papa Dance i nagrać nowe remiksy starych kawałków. Propozycja skierowana została do mnie. Nagraliśmy wtedy z Krzyśkiem "Panoramę Tatr" a remiks robił Paweł Łada. Nazwisko znane w branży, jeśli chodzi o remiksy. Singiel się sprzedał bardzo szybko i z tego, co wiem, to tez jest dziś białym krukiem.
R: Wtedy też jako Papa Dance zrobiliście remiks piosenki Goombay Dance Band "Sun of Jamaica". Powiedz coś na temat tego remiksu, wg mnie to bardzo ciekawa produkcja.
G: Robiliśmy to na zamówienie dla firmy Koch. Akurat wtedy planowana była płyta tej kapeli na rynek polski i miało być to poprzedzone singlem z remiksami. Niestety, mimo że nasz remiks był uważany przez wszystkich za bardzo ciekawy, nie znalazł się na tym singlu.
R: Na pocieszenie Ci mogę powiedzieć, że znalazł się na samplerze dla DJów i był bardzo często grywany w dyskotekach.
G: :-)
R: Wkrótce pojawił się problem z nazwą Papa Dance, w związku z singlem "Panorama Tatr" na rok 1999. Co się wtedy stało?
G: Problemu z nazwą nie było. Problem był z Wesołowskim, który do tej pory uważa się za matkę i ojca tego zespołu. W dużej mierze nie można mu odebrać jego wkładu w powstanie Papa Dance, ale po drodze zapomniał o tym, że on nie był sam, że było parę osób, które na dobrą sprawę ten zespól stworzyły. Ten singiel powstał za jego zgodą, moim błędem było to, że nie poprosiłem o wyrażenie tej zgody na piśmie, tylko uważałem, że stworzyliśmy coś razem, graliśmy, pracowaliśmy, więc słowo wystarczy... Okazało się jednak inaczej. W momencie, kiedy zaczął się dym wokół nazwy, postanowiłem bardzo szybko ją zmienić, żeby znowu sobie nie blokować drzwi.
R: Wygląda na to, że po raz kolejny to dzięki Twojej inicjatywie i dzięki "Panoramie Tatr" z roku 99, którą Ty zaśpiewałeś, grupa Papa Dance w obecnej formie powróciła na scenę.
G: Ciężko powiedzieć czy to dzięki mnie. Chłopcy uparcie dążą do tego żeby wrócić. Zresztą ostatnie ich podrywy świetnie to ukazują.
R: Zmieniłeś więc nazwę wracając do starej, zamierzchłej Papa Dock. Potem w niedługim czasie znów zmiana na Dock 44. Dlaczego?
G: W przypadku Papa Dock chodziło mi o przypomnienie fanom, że to jestem właśnie ja, ale w końcu stwierdziłem, że to jest bez sensu, bo cały czas będziemy porównywani do zespołu Papa Dance. Już po pierwszym koncercie, który zagraliśmy z Krzyśkiem
w Underground Music Cafe w Warszawie jeszcze jako Papa Dock, ludzie przychodzili i mówili: "świetnie gracie, ale nazwę macie kiepską", dlatego zmieniliśmy nazwę na Dock 44.
R. Dock 44 to zupełnie inna muzyka, bez twojego wokalu, w niektórych tylko utworach słychać twój głos, zresztą przetworzony nierzadko przez vocoder. Poszedłeś w stronę muzyki klubowej...
G. ...bo to muzyka, która mnie kręci. Oszczędność formy a zarazem duża dynamika tego gatunku powoduje coś, co jest niesamowite, zwłaszcza w momencie, kiedy tego słucha się w klubie. Jak potrafię zaaranżować i co potrafię wymyślić jeżeli chodzi o sprawy harmoniczne to pokazałem już na płycie "on". Tak jak każdy muzyk, uważam, że nie ilość dźwięków jest ważna, ale ich jakość. Muzyka klubowa właśnie się na tym opiera i naprawdę jest bardzo ważne umieć zagrać te kilka właściwych dźwięków.
R. Album Dock 44 był bardzo dobrze przyjęty w USA i Kanadzie. Zagraliście tam kilka koncertów, gdzie ludzie bawili się doskonale. Dlaczego słabo radził sobie w Polsce?
G: Zawdzięczamy to polskim firmom fonograficznym. Nasz rynek jest taki jak nasza polityka. Firmy fonograficzne rządzą się takimi samymi prawami co partie polityczne. Firma ma swojego kandydata, z którym współpracuje od lat i jest zainteresowana lansowaniem tylko tego człowieka. A każdy nowy wykonawca i nowy tytuł, który wchodzi, musi wejść już z własnym kapitałem i jakimś tam dorobkiem, żeby cokolwiek z tego było. Jeżeli firma kupująca za psie pieniądze licencję na wydanie płyty oferuje we wstępnych warunkach umowy sfinansowanie wideoklipu w celu lansowania polskiej edycji a później się z tego wycofuje to ciężko sprzedać produkt, o którym nikt nic nie wie. A mówiąc o dystrybucji, gdy płyta jest wytłoczona i leży w magazynie zamiast być rzuconą na półki do sklepów, to jak nasz słuchacz ma kupić taką płytę??
R. Czy to było powodem powrotu do projektu Ex Dance?
G. To nie było tak. My, jak sam wiesz, często lataliśmy za kałużę, nawet 2-3 razy w miesiącu. Byliśmy już z Krzyśkiem zmęczeni masą tych koncertów, tymi wszystkimi stresami, samym faktem, że od momentu ukończenia materiału na wydanie płyty czekaliśmy 2 lata. Na dobrą sprawę, płyta, kiedy weszła na rynek to w naszym pojęciu była już przestarzała brzmieniowo. W muzyce klubowej wszystko się bardzo szybko zmienia. 2 lata w klubowej muzie to jak 20 lat w rock'n'rollu. W momencie jej ukazania była to płyta dinozaurów, a nie płyta Dock 44.
Wtedy było tak, że jedynym sposobem zarabiania na życie była dla nas muzyka. Gdy się okazało, że nie byliśmy w stanie się tu przebić i zarobić normalnych pieniędzy, musieliśmy sobie dać z tym spokój. Każdy ma swoją rodzinę, musi ją jakoś utrzymać, więc nie będzie wierzył jakimś tam oszustom, którzy zapewniają, że już za tydzień, już za dwa będą jakieś tam koncerty, czyli, że zarobimy kasę, a potem okazuje się, że w nasze miejsce jedzie jakiś koleś. Nagrywanie muzyki kosztuje. Trzeba wykładać pieniądze na sprzęt, wciąż ukazują się nowe rzeczy, które trzeba kupować. Skąd na to brać? Postanowiliśmy wyluzować i zrobić sobie przerwę. Poza tym każda kapela, która cokolwiek wnosiła i odbijała się echem, gdziekolwiek by nie powstała, czy w Polsce czy na świecie, nigdy nie nagrywała płyty raz do roku. Zawsze był to jakiś strzał a później przerwa, czasami 2, czasami 3-4 lata i znowu płyta, która zaskakiwała. Ja i Krzysiek podchodzimy do tego właśnie w ten sposób.
R. Czyli można liczyć na to, że Dock 44 stworzy jeszcze coś nowego?
G. Faktem jest to, że mamy teraz znacznie mniej czasu, niż wtedy, kiedy powstawała nasza pierwsza płyta, bo wtedy postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Teraz traktujemy to bardziej hobbistycznie, ale przygotowujemy się do następnej płyty.
R. Od jakiegoś czasu chodzą plotki o powrocie Ex Dance w starym składzie. Dlaczego do tej pory poza "Powrotem Donalda 2005" oraz "Gdy Tobie Kłamałem" nic innego się nie ukazało?
G. No bo to są tylko plotki. Zespół Ex Dance nie reaktywuje się jako zespół. To jest projekt, który traktowany jest przeze mnie bardzo poważnie. Powstały już pierwsze remiksy, powstają nowe numery. Jest to projekt, wokół którego skupiają się ludzie nie tylko z pierwszego składu Papa Dance, ale również muzycy z zagraniczni.
Jakiś czas temu dostaliśmy też od Sławka Wesołowskiego propozycję, aby reaktywować Papa Dance w pierwszym składzie. Niewiadomo jak rozwiąże się sprawa obecnego Papa Dance, bo panowie zrzekli się prawa do czegokolwiek a dziś występują pod tą nazwą. Zapomnieli, że podpisali umowy, na mocy których nie mają żadnych praw do używania nazwy "Papa Dance". Według polskiego prawa do nazwy mają prawa przede wszystkim członkowie pierwszego składu a prawa autorskie są prawami niezbywalnymi. Nazwę wymyśliłem ja i mam na to ze dwudziestu świadków albo i lepiej. Trzeba było na szybko zmienić nazwę Papa Dock, która się źle zaczęła kojarzyć. Była wtedy u mnie jakaś impreza wszyscy próbowaliśmy a mnie się udało. Na rozwiązanie tych wszystkich spraw trzeba poczekać.
R. Kiedy zatem możemy spodziewać się albumu Ex Dance?
G. Wokół tego projektu bardzo wiele się dzieje, ale głównie za kulisami. Na pewno pierwszy się dowiesz, gdy wydarzy się coś ważnego...